Bankructwa dużych firm – czy można to przewidzieć?
Pierwsze miesiące 2018 roku przyniosły zaskakująco dużo doniesień o upadkach znanych marek. Media informują o problemach sieci sklepów Piotr i Paweł czy Claire’s, z kolei upadłość sieci księgarni Matras stała się już faktem. Ostatnie doniesienia medialne mówią także o problemach marki Małpka Express, a liczne zdjęcia pustych półek sklepowych zdają się potwierdzać kłopoty spółki. Czy jest sposób, aby kontrahenci mogli dowiadywać się o problemach firm zanim te ogłoszą oficjalną upadłość? Komentarza udziela Bogusław Bieda, prezes firmy windykacyjnej Vindicat.
Ogłoszenie upadłości firmy, zwłaszcza takiej, która posiada setki dostawców jest tak naprawdę dopiero początkiem skomplikowanych problemów, z jakimi przyjdzie zmierzyć się firmie i jej kontrahentom. Odzyskiwanie należności od podmiotu, który zbankrutował to nie lada wyzwanie. Tym cenniejsza jest jak najwcześniej pozyskana wiedza na temat problemów finansowych firmy, którą zaopatrujemy. Okazuje się, że taką wiedzę, znacznie wcześniej niż opinia publiczna mogą mieć… firmy windykacyjne.
- Upadek zaczyna się od niezapłaconych faktur
Zator płatniczy jest dla przedsiębiorców wszelkich branż tyleż uciążliwy, co dość naturalny. – Idealną sytuacją byłoby, gdyby wszyscy kontrahenci płacili zaraz po dostarczeniu im towaru czy wykonaniu usług lub zgodnie z terminem płatności, ale w praktyce płatności spływają ze zwykle przewidzianym opóźnieniem. Przedsiębiorcy na ogół radzą sobie z tym zjawiskiem, ale problem zaczyna się, gdy data regulacji faktury mija, a pieniądze nadal nie spływają. Kiedy taka sytuacja pojawia się w krótkim czasie ze strony kilku podmiotów, z którymi współpracujemy to stabilność finansowa firmy zaczyna być niepewna, bo bez zapasowych środków trudno dalej pracować – tłumaczy Bogusław Bieda, którego firma poza tradycyjną pomocą windykacyjną oferuje także nowoczesne rozwiązanie online z tego obszaru. Okazuje się, ze branża windykacyjna spotyka się też z odwrotną sytuacją – gdy to nie jeden przedsiębiorca zgłasza się z kilkoma niezapłaconymi fakturami, ale gdy wielu przedsiębiorców, niezależnie od siebie, prosi o pomoc w odzyskaniu pieniędzy od jednego kontrahenta. – Zwykle są to dostawcy, a firmą, dla której pracują i która nagle ma problemy z wypłacalnością jest duże przedsiębiorstwo, często marka sieciowa. I to jest już poważna przesłanka do tego by sądzić, że firma ma kłopoty, w związku z czym należy ostrożnie podchodzić do współpracy z nią – dodaje Bogusław Bieda.
- Firmowe kolosy na glinianych nogach
Historia zna przypadki spektakularnych upadków marek, które wydawały się silne i rozwojowe. W 2008 roku światem finansowym, a w konsekwencji także gospodarką międzynarodową zatrzęsła wiadomość o upadku amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers. To, co działo się wtedy na giełdach do dziś jest tematem gorących dyskusji ekonomistów. Na polskim podwórku niestety również nie brakuje przykładów głośnych upadków. Zawsze szeroko komentowane w mediach są bankructwa biur podróży, które nieodłącznie wiążą się z pozostawionymi za granicą obywatelami i trudnościami ze sprowadzeniem ich z powrotem. Właśnie w ten sposób swoją działalność zakończyło biuro podróży El Greco, Orbis Travel czy głośna w 2015 roku upadłość firmy Alfa Star, której sprawy sądowe nie zakończyły się do dziś. W 2015 z kolei opinię publiczną zajmował upadek znanego producenta bielizny – firmy Atlantic. – W przypadkach upadłości dużych firm media najczęściej zajmują się poszkodowanymi w tej sytuacji klientami lub zwolnionymi pracownikami. Milczy się tymczasem o kontrahentach, którzy w sytuacji ogłoszenia upadłości pozostają z problemem nieuregulowanych faktur za wyświadczone usługi lub towary. Oczywiście jest jeszcze szansa na przynajmniej częściowe odzyskanie należności, ale to droga długa i niełatwa – mówi Bogusław Bieda. Ostanie miesiące pod względem tematu upadłości w Polsce należą do sieci sklepów Małpka Express. Firma początkowo informowała o swoich planach naprawczych, jednak otwarte przez Sąd 31 stycznia przyspieszone postępowanie układowe rozwiało wątpliwości co do sytuacji spółki. – W związku z postępowaniem układowym Małpka przez wiele miesięcy może nie płacić swoich długów – obowiązek ten wróci dopiero po zatwierdzeniu układu. Tym samym wierzyciele marki pozostają w zawieszeniu, a dla wielu ta sytuacja może okazać się gwoździem do biznesowej trumny. My wiedzieliśmy o problemach Małpki znacznie wcześniej, bo w mniej więcej tym samym czasie zgłaszali się do nas kontrahenci tej sieci z problemem niezapłaconych przez nią faktur – mówi Bogusław Bieda.
- Kontrola podstawą dobrego interesu
Czy przedsiębiorcy mogą jakoś uniknąć podobnych kłopotów? – Jednym ze sposobów wspierających odpowiedzialne nawiązywanie współpracy biznesowej jest skorzystanie z giełdy długów, jako środka do weryfikacji wypłacalności kontrahenta. Gdyby kontrahenci Małpki skorzystali z tego rozwiązania to być może skala długu firmy byłaby mniejsza, bo kolejni podwykonawcy ostrożniej wchodziłyby we współpracę z tą siecią. Jeśli firma figuruje już w rejestrze, jako ta, która nie zapłaciła już komuś faktury na czas to powinien być to sygnał do zachowania ostrożności. Vindicat oferuje dostęp do takiej informacji – tłumaczy Bieda. Giełda długów pozwala klientom platformy Vindicat.pl wystawić wierzytelność na sprzedaż, w celu szybszego odzyskania swoich pieniędzy. Jest to działanie w 100% legalne, a osobom zainteresowanym pozwala na zweryfikowanie, czy firma, z którą chce się nawiązać współpracę nie jest na takiej giełdzie notowana.
Obecność potencjalnego kontrahenta na giełdzie długów to ostrzeżenie, którego nie należy bagatelizować – mówi Bogusław Bieda. Warto więc profilaktycznie sprawdzać firmy, z którymi planujemy nawiązać współpracę, aby w przyszłości uniknąć firmowych problemów finansowych i nie zasilić szeregów przedsiębiorców, którzy podupadają ze względu na nierzetelnych kontrahentów.
źródło: informacjebranzowe.pl